wtorek, 20 grudnia 2016

Słońce pośród Nocy - część 2

Kiedy ciemnoskóry chłopak wszedł do środka, zamknął zaraz za nim drzwi i z powrotem pokuśtykał do łóżka. Nie lubił kul, przypominały mu o tym, co go spotkało. Dlatego więc zaraz odstawił je tam, gdzie były wcześniej. Gość w tym czasie zajął miejsce w fotelu i obserwował go uważnym spojrzeniem swoich granatowych oczu. Rozpraszało go to, przez co nie mógł zebrać myśli, które teraz były rozbiegane po jego głowie. Wdech-wydech, wszystko będzie dobrze.

Przez kilka dobrych minut siedzieli w całkowitej ciszy, a przez cały ten czas czuł na sobie pełne ciekawości spojrzenie nieznajomego. Żaden się nie odezwał, przez co już po chwili panowała całkiem niezręczna atmosfera. Ta cisza wręcz dzwoniła w uszach. Ku uciesze blondyna, mężczyzna w końcu postanowił to przerwać i się odezwał.

- Więc no... Jestem Aomine... Aomine Daiki - mówiąc to, spojrzał w okno, na nieskazitelnie czyste niebo. Blondyn poruszył się nieco nerwowo. Spodobało mu się imię tego chłopaka, nawet pasowało to w sumie do niego. Gdzieś je nawet kiedyś słyszał. Tylko gdzie? Otworzył nieco usta zastanawiając się, co powiedzieć. Kiedyś był modelem i nie wiedział, czy ktoś go jeszcze pamięta, jednak nie chciał, by ktoś go rozpoznał. Podać mu fałszywe dane osobowe czy może...

- Ryota Kise - palnął bez zastanowienia. Dopiero po chwili zorientował się w tym i chyba zrobił dziwną minę, bo chłopak cicho się zaśmiał.

- To ty byłeś tym sławnym modelem, za którym uganiały się dziewczyny z połowy kraju? - najwyraźniej go to nieco bawiło, a blondyna zaczęło to najzwyczajniej w świecie irytować. Nie bardzo chciał pamiętać tamte czasy, kiedy wszystko przychodziło mu z taką łatwością. Jego życie nigdy nie powinno być takie łatwe jak w tamtych latach.

- Byłem... - słusznie zauważył, iż ten człowiek użył czasu przeszłego. Spojrzał w dół, na swoje dłonie, które nerwowo zaciskały się na skrawku koszulki. W tym momencie olśniło go. Przypomniało mu się, gdzie słyszał jego nazwisko, więc momentalnie przeniósł na niego wzrok. Patrzył na niego... Prosto w oczy... Nie stresuj się, Ryota i pamiętaj swoją mantrę. Wdech-wydech, wszystko będzie dobrze.

[Aomine Daiki]

Intrygował go. Nie miał pojęcia czemu tak bardzo zainteresował go inny facet. To było dziwne, lecz czuł bijącą od niego aurę niewinności. Może to właśnie TO tak go fascynowało? Nie dowie się, jeśli go lepiej nie pozna. Wystarczyło jedno spojrzenie w te złote oczy, by zapomniał o wszystkim. Dlatego zaraz, gdy Satsu sobie poszła wraz z lekarzem, wymknął się z pokoju i poszedł do nowego nieznajomego. 

- To ty byłeś tym słynnym koszykarzem z Ligii Japońskiej? - usłyszał ciche stwierdzenie, więc odwrócił wzrok, szukając szybko w głowie odpowiedzi. 

- Tak. Ale już nie jestem - mruknął trochę chyba zbyt szorstko, gdyż kątem oka dostrzegł, jak chłopak się spłoszył. Westchnął ciężko. - Może nie powinienem pytać... ale co się stało? - Pokazał gestem głowy na jego nogę, a raczej jej połowę. W sumie współczuł mu. Był bardziej okaleczony niż on.

- Etto... Miałem wypadek... - powiedział na tyle cicho, że musiał się skupić na jego słowach, by cokolwiek usłyszeć. 

- Przykro mi - powiedział, no bo co innego mógł zrobić? - Mo... -zaczął, chcąc zmienić temat, lecz blondyn mu przerwał.

- Pół roku temu... Jechałem samochodem wraz z przyjacielem... W którymś momencie, nie wiadomo, skąd, wyłonił się przed nami tir... On był kierowcą, nie zdążył wyhamować... - w oczach blondyna pojawiły się łzy, a on poczuł silną chęć przytulenia go i pocieszenia. Stłumił ją w sobie bo chciał usłyszeć jego historię do końca. - Z-zginął na miejscu... Ja przeżyłem, jak mi to lekarze mówili - cudem, ale gdy ocknąłem się w szpitalu po tygodniowej śpiączce, to już byłem bez nogi... Miałem połamane kilka żeber, złamaną rękę, rozwaloną głowę... Nogę podobno przygniotło mi tak, że wręcz ją zmiażdżyło i trzeba było amputować... 

- Naprawdę mi przykro - przerwał mu w końcu, bo już nie mógł znieść widoku spływających po jego policzkach łez. Przesiadł się koło niego i przytulił go do siebie, na co chłopak się spiął.

- C-co ty robisz... ? - mruknął wręcz piskliwym głosem i się odsunął od niego, zaraz wycierając wierzchnią częścią dłoni swoje złote i piękne oczy od zalegających w nich błyszczących łez. W tym momencie olśniła go jeszcze jedna rzecz, o którą postanowił zapytać.

- To jest ośrodek dla sportowców... czy ty...? - nie wiedział dlaczego, ale nie umiał dokończyć pytania. Wpatrywał się jedynie w złotowłosego chłopaka, mając nadzieję, że zrozumiał pytanie. Dostrzegł, że jego źrenice rozszerzyły się i zaraz przeniosły wprost na niego. Była w nich wypisana odpowiedź, która już lada moment miała opuścić jego usta. Był tym, kim był on. Koszykarzem.
 
- Ja... Byłem w jednej z mniejszych, mało znanych lig... raczej grałem tylko w meczach regionalnych... Ja... zawsze cię podziwiałem i marzyłem, by kiedyś z tobą zagrać. Teraz to już raczej nie jest możliwe... - dodał, przerywając swoją wypowiedź po to, by zaczerpnąć oddechu.
_____________________________________

Oto i przybywam z kolejnym rozdziałem Słoneczka~ Cieszcie się. To dopiero początek ;) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz