niedziela, 27 listopada 2016

"Czerń i Czerwień"

Nie uwierzycie! Możecie wierzyć bądź nie, ale zapomniałam wrzucić tutaj jednego shota. Przeglądając swojego fp zauważyłam, że był jeden takowy! Ale już to naprawiam i go wam tu daję ^^" Był on i w dalszym ciągu jest dedykiem dla Kisowsky. Także zapraszam do czytania i komentowania! Enjoy!

________________________________________

"Czerń i Czerwień "


Czerń i czerwień to nasze kolory. Mroczne i ciepłe jak przeciwieństwa nas samych. Dlaczego tak jest? Sam nie wiem... ale na pewno wiem jedno - kochamy się ponad życie. Uczucie to jak każde, zaczynało się niewinnie, z dnia na dzień przybierając na sile. Przechodząc przez chwile radości i bólu, upewnialiśmy się, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Trwając przy boku drugiego, bez względu na czas czy wydarzenia. Zaczynając od dnia, w którym się poznaliśmy, po dzień dzisiejszy, kiedy stajemy przed trudnymi wyborami. 
Aż trudno mi dzisiaj uwierzyć w to, że dawniej mój przyjaciel, stał się dla mnie na dzień dzisiejszy kimś najważniejszym w całym moim życiu. Jest jak oczko w mojej głowie. Niczego bardziej nie pragnę niż tego, by był szczęśliwy. Jednak, jak w każdym związku, tutaj też nastąpił kryzys. Dla mnie dość bolesny, a dla niego? Nie wiem. Daliśmy sobie czas, a on tymczasowo zamieszkał u swoich rodziców.
Przyglądałem się właśnie zdjęciu z czasów naszej młodości, kiedy oboje kochaliśmy koszykówkę tak mocno jak później kochaliśmy siebie wzajemnie. Stojący na sali gimnastycznej w strojach treningowych trzymałem ramie zarzucone na jego ramionach i uśmiechałem się szeroko. On natomiast, mając na sobie tą idealnie pasującą do koloru jego włosów i odcienia oczu czerwoną koszulką, promieniał radością. Tak jak i wtedy, tak i teraz nic się nie zmienił. Nadal potrafił się cieszyć z małych rzeczy i nadal potrafił rzucać fochy o byle co. Zupełnie jak kobieta, ale właśnie za bycie sobą go kocham. Wiem jednak na pewno, że to uczucie jest silniejsze niż było kilka lat temu, kiedy pierwszy raz wyznaliśmy swoje uczucia.
Był to wówczas ostatni dzień szkoły i każdy po wakacjach miał iść w swoje strony. Po zebraniu, jakie mieliśmy całą naszą paczką na boisku, złapał mnie, kiedy wychodziłem z szatni. Po tym, jak zostałem trochę, by sobie jeszcze pograć i powspominać stare czasy, tak odległe... 
Poszliśmy na mały spacer i wtedy to powiedział. Pamiętam jeszcze, jaki był zawstydzony i w chwile później zaskoczony, gdy odpowiedziałem mu tym samym. Nie mógł uwierzyć w to, że pałałem do niego tym samym uczuciem, ale tak było. Od tamtego dnia byliśmy parą i mimo, że za czasów liceum ukrywaliśmy się z tym, to nieraz po lekcjach spotykaliśmy się, by spędzić wspólnie czas. Później poszliśmy na te same studia, ale o różnych kierunkach. Oboje pracowaliśmy dorywczo i w końcu przyszedł czas, kiedy zamieszkaliśmy razem. Przez cały ten czas układało nam się lepiej niż dotychczas, a świat z dnia na dzień nabierał coraz to nowszych i jaśniejszych barw. Nawet w pochmurne dni, kiedy niebo płakało nad ziemią.
Wrzuciłem te zdjęcie w końcu do kartonu pełnego pamiątek i zapakowałem go do większego. Westchnąłem ciężko i zabrałem ostatni karton z pustego obecnie mieszkania. Tak, przeprowadzałem się. Miałem nadzieje sprawić tym niespodziankę Ryocie, w końcu marzył o większym mieszkaniu i niegnieżdżeniu się w tej naszej starej, ciasnej kawalerce. Mimo że nie było go teraz ze mną, chciałem spełnić jego marzenie. W końcu zasługiwał na to, zasługiwał nawet na więcej niż byłem w stanie mu dać. Był po prostu cudowny i wciąż nie mogę uwierzyć, że jesteśmy razem... no prawie „jesteśmy”.
Kiedy jechałem na miejsce nowego zamieszkania, napisałem do niego wiadomość zawierającą tylko nowy adres naszego zamieszkania. Wiem, że teraz nie chce się do mnie odzywać ale może jednak się pojawi. Kto wie, wszystko jest możliwe, jeśli się tego tylko bardzo chce. Nie pamiętam nawet powodu naszej ostatniej kłótni, ostatnio często potrafiliśmy się kłócić o byle błahostkę, dlatego miałem nadzieję, że Ryota szybko wróci do naszego domu, a przede wszystkim do mnie. Bardzo już za nim tęskniłem... no co ja mogę? Miłość jest zdradziecka. 
Tak się zamyśliłem, że nawet nie wiedziałem, kiedy dojechaliśmy na miejsce, a taksówkarz oczekiwał zdenerwowany, aż mu zapłacę za przejazd. Jaki nerwowy dziad. Ugh...
Nowe mieszkanie było zdecydowanie większe od tego, które zajmowaliśmy wcześniej; dwa duże przestronne pokoje, kuchnia, łazienka i salon. Na taki było nas mniej więcej stać. Całe mieszkanie było już urządzone.
Postawiłem ostatni karton, po który się wróciłem ówcześnie do naszej starej klitki i zabrałem się za przygotowywanie jedzenia. Z przyzwyczajenia przygotowałem posiłek dla dwojga i nakryłem tak samo do stołu. Nie miałem pewności, czy Ryota się zjawi czy nie, ale i tak wszystko na niego czekało tak, jakby miał się zaraz pojawić. Na pewno stanął by w progu kuchni i byłby ciekawy, co tym razem dobrego dla nas przyrządzam... w sumie nawet nie wiem, kiedy nauczyłem się gotować.
Poczułem, jak coś ciepłego zalewa moją dłoń i momentalnie na nią spojrzałem. No pięknie, zaciąłem się. Westchnąłem ciężko i zacząłem szukać apteczki, którą gdzieś tutaj umieściłem, kiedy rozległ się dzwonek do drzwi. Zerwałem się na równe nogi i nie zwracając uwagi na to, że moja dłoń jest coraz bardziej zakrwawiona, pognałem otworzyć drzwi. Kiedy tylko stanęły one otworem, w moje ramiona wpadło nieco chuderlawe ciało tak dobrze mi znane, a złote kosmyki włosów musnęły mnie po twarzy. Wleciał na mnie z takim impetem, że obaj wylądowaliśmy na podłodze i nim zdążyłem się odezwać, usta blondyna już niezdarnie szukały moich. Tak było za każdym razem, gdy się o coś pokłóciliśmy i Ryota z fochem szedł zamieszkać u kumpla, rodziców czy gdziekolwiek indziej. Zawsze, jak wracał, rzucał się na mnie i całował przepraszająco tak jak i w tym momencie. Kochałem go też za to, że zawsze nie ważne, o co by nie poszło, potrafił wrócić i zachowywać się tak, jakby nigdy nic się nie stało, a nasza rozłąka była katuszą dla jego duszy.
- Przepraszam Daikicchi... 
Padło szeptem z jego ust chwile później, tak cicho jak gdyby był to tylko lekki powiew wiatru. Uśmiechnąłem się lekko i objąłem go mocno ramieniem wtulając w siebie, kiedy ten mocno się do mnie tulił. Po chwili jednak się podniósł i rozejrzał po nowym wnętrzu. Jego oczy stawały się coraz szersze, widząc, że mieszkanie jest urządzone tak jak chciał, by było. Bardzo uważnie go słuchałem, gdy rzucaliśmy kiedyś plany przeprowadzki w pustą przestrzeń naszych czterech ścian, kiedy nie było nas stać na nic lepszego. Ruszył w głąb pomieszczenia, a ja w tym czasie zamknąłem drzwi i wróciłem do kuchni. Nim jednak zdążyłem sięgnąć ponownie do apteczki, dłonie mojego partnera ostrożnie chwyciły moją rękę i posłał mi znaczące spojrzenie, że on się tym zajmie. To była kolejna rzecz, którą w nim kochałem, dbał o mnie i opatrywał, gdy tylko coś mi się zadziało. Mimo że nie przepadał za widokiem krwi, to zawsze dzielnie mi opatrywał drobne rany cięte i zadrapania.
Kiedy poszedł się przebrać, skończyłem nakrywać do stołu i przygotowywać posiłek. Zrobiłem jego ulubione danie, które zaraz nałożyłem na talerze i zawołałem go. Dochodziła w sumie już siódma, więc pora kolacji była jak najbardziej odpowiednia. Bez słowa zasiedliśmy do wspólnego posiłku i tylko rozkoszowałem się widokiem blondyna delektującego się swoją ulubioną potrawą. Nie potrzebowaliśmy słów do tego, by się zrozumieć. Wystarczyły tylko gesty, bądź spojrzenia, by rozumieć się bez słów. Po kolacji wspólnie posprzątaliśmy, nieco się przepychając przy zlewozmywaku i podśmiechując, kiedy złapałem blondyna i chciałem go połaskotać. Skończyło się gorącymi pocałunkami, pełnymi miłości i pozytywnych uczuć. Ten dzień zakończył się w jedyny słuszny i oczywisty sposób. W naszym nowym łóżku, pośród jęków rozkoszy i obietnicach składanych sobie szeptem na ucho, a jednymi z nich były te słowa:
- Kocham cię, Daikicchi... Na zawsze, do końca naszych dni.
- I ja ciebie kocham, Ryota, aż po kres wszystkich światów.

____________________________________
Tak, to znowu ja. Tylko nie zabijajcie za treść tego wyżej... ja się serio starałam, ale i tak nie bardzo jestem zadowolona z efektów. Mimo wszystko będę miło połechtana jeśli się jednak będzie podobało ^^"

1 komentarz:

  1. Na pewno się mnie nie spodziewałaś! XD
    No więc... To było urocze. Po prostu. Kocham takie naturalne shoty z życia codziennego *w*
    Są lekkie, słodkie i przyjemne ^^
    Cieszę się, że nie było dramy (która mimo wszystko kocham, ale w umiarze xD) i się pogodzili:3
    Było parę powtórzeń, ale całość prezentuje się tak Bawww, że nawet się na to nie zwraca uwagi :333
    No i to, jak Aho kocha wszystko w Kisi jest przecudne*w*
    Życzę weny i oby więcej takich AoKisków!:333
    *tul*

    OdpowiedzUsuń