niedziela, 10 maja 2015

Zaplątani w uczuciach - cz. 5

Na początek zacznę od wyjaśnienia dlaczego nie było u mnie przez tak długi czas, żadnej notki. Mianowicie mój laptop cholera wzięła i poszedł dysk twardy więc nie miałam na czym pisać. No i też czasu brak nie. Laptop nadal jest w naprawie więc nie jestem w stanie poprawić wszystkich błędów, poprawie je jak tylko będę mogła. A tymczasem zapraszam do przeczytania 5 części "Zaplątanych w uczuciach" c;
______________________________

~Zaplątani w uczuciach~ cz. 5

No i kurwa nie wiem jakim cudem, ale zasnąłem. Zasnąłem wtulony w tego idiotę Aomine. No i tak jak ja nie byłem z tego faktu zadowolony, tak on wręcz przeciwnie. Jak tylko się obudził i zauważył jak śpimy, zaczął się uśmiechać jak pojebany od ucha do ucha. No i chodź irytuje mnie to niezmiernie, to widząc jego uśmiech mam ochotę go częściej na jego ustach wywoływać.
- Kagami.. - powiedział przeciągle mi do ucha. Dalej leżeliśmy, chodź już kilka razy chciałem wstać, ale ten idiota chwycił mnie i nie chciał puścić.
- Czego chcesz Aomine? - wywarczałem.
- Oi. Tygrysku nie pokazuj ząbków. - wyszczerzył się. 
- Irytujesz mnie człowieku. Pójść mnie bo ci przywalę.
- Nie. - ciemne ramię objęło mnie szczelniej. - Pozwól mi się Tobą trochę nacieszyć.
- Ty zboczeńcu! Zostaw mnie w spokoju! - wbiłem palce w jego ramię, aby mnie puścił.
- Ranisz mnie tygrysie. - wywarczał lekko urażony, po czym mnie puścił.
Wstałem i spojrzałem na niego. Teraz wyglądał trochę jak dziecko, któremu zabrano zabawkę. Prychnąłem i wyszedłem z pokoju. Przez jakąś godzinę ogarnąłem siebie i dom. Zdołałem też zmątować jakieś szybkie śniadanko, które Aho zjadł marudząc. Po śniadaniu (chodź było już prawie południe) poszliśmy na pobliskie boisko do koszykówki i zagraliśmy 'one on one'. Po zaciekłym treningu poszliśmy na burgery do 'Maji Burger' bo nie chciało mi się dziś już nic gotować. 
- Aomine.. - powiedziałem gdy wracaliśmy do domu.
- Hmm..? - zerknął na mnie.
- Przepraszam, że narobiłem ci kłopotu moją chorobą.. - spojrzałem na niego. - ..no i dzięki, że się mną zaopiekowałeś.
- Spoko tygrysku. - uśmiechnął się blado, a w sercu poczułem niepokój. Coś było nie tak. Rano jeszcze tryskał energią, a później już tylko marudził i chodził zamyślony. Szliśmy tak chwilę w ciszy. Nie chciałem go teraz wypytywać co się stało. Ciszę przerwał dzwonek z komórki chłopaka. 
- Hai? - usłyszałem, a Ao przez chwilę słuchał. Było wyraźnie słychać jego rozmówcę. Dzwoniła Momoi. - Spoko. - powiedział na pożegnanie i nie dając dokończyć dziewczynie słowa rozłączył się. Spojrzałem na niego.
- Dzwoniła Satsu. Mówi, że we wtorek nasze drużyny rozegrają mecz towarzyski. 
- Yhym.
- To będzie ciężki mecz.
- Wiem. Dam z siebie wszystko, aby cię pokonać.
- Pff. Jedynym który może mnie pokonać jestem ja sam!
- Skończ już z tą gadką, bo raz cię pokonałem.
- Jedno twoje zwycięstwo nade mną jeszcze niczego nie zmienia. Musisz się bardziej postarać. - delikatny uśmiech zagościł na jego ustach, a ja zaraz odwróciłem głowę w inną stronę czując, że się czerwienię. Ao musiał to zauważyć bo sam odwrócił głowę w inna stronę. Resztę drogi przeszliśmy w spokoju. Gdy już dotarliśmy do domu, Aomine się odezwał.
- Ja serio z tym, że mecz będzie ciężki. - powiedział cicho. - Dla mnie i dla Ciebie.
- Co masz na myśli? - spojrzałem na niego ściągając buty. Aomine milczał. Wszedł tylko do salonu i stał tak chwilę. Poczułem jakiś dziwny niepokój dostrzegając jego minę. Poszedłem za nim. -Aomine co jest?
- Lubię Cię Kagami. Bardzo Cię lubię. Bardziej niż powinienem. - spojrzał na mnie, a ja stanąłem oniemiały tym wyznaniem.
- C..co? - wydukałem w końcu, bo nie do końca docierało do mnie znaczenie jego słów.
- Kocham Cię Kagami i chciałem, żebyś to wiedział. Nie mogę tego dłużej w sobie trzymać. 
- A..ale..
- Wiem, że jesteś facetem. - spojrzał w bok. - Nie musisz mi dawać odpowiedzi, a przynajmniej nie teraz. Ale przemyśl to proszę. - i poszedł do swojego pokoju, zamykając się w nim na klucz. Stałem tak jeszcze chwilę, aż w końcu poczułem jak moja twarz płonie. 'No i co teraz?!' wszystko we mnie krzyczało te słowa. 
...
Jeszcze tego samego dnia spotkałem się z Kuroko. Od razu po wyznaniu Aomine zadzwoniłem do niego i poprosiłem o spotkanie. Usiadłem przy jednym ze stolików w moim ulubionym barze szybkiej obsługi, ale co może wydawac się dziwne tylko z napojem. Na przeciwko mnie usiadł mniejszy błękitno włosy chłopak. Już wcześniej po drodze wyjaśniłem mu całą sytuację.
- Co zamierzasz teraz zrobic Kagami-kun?
- Nie wiem. - popatrzyłem przez okno. 
- A powinieneś. - powiedział ze spokojem chłopak.
- Właśnie dla tego chciałem się z Toba spotkać.
- Myślę, że powinieneś się zgodzić.
- Jak ci się układa z Kise? - spytałem wymijajaco, a palcami nerowo stukałem o blat.
- Dobrze. - spojrzał na mnie podejrzliwie.
- A jesteś z nim szczesliwy? - zaczynałem brzmieć jakbym popadał w depresję.
- Tak. Jeśli obawiasz się tego czy sam będziesz szczęśliwy z Aomine-kun, to tym bardziej powinieneś dać mu szansę. - spojrzał na mnie tym swoim przenikliwym spojrzeniem, od którego miałem ciarki na plecach. W takich momentach miałem wrażenie, że ta mała błękitno oka istota, zagląda w moją duszę i czyta z niej jak z otwartej księgi. 
- Myślisz? - spytałem niepewnie i spojrzałem na niego.
- Jestem tego pewien Kagami-kun. - uśmiechnął się lekko i już wiedziałem, że coś na mnie ma. Mała patrząca w cudze dusze żmija. - A czy czujesz się przy nim bezpiecznie?
- W jakim sensie? - momentalnie się zarumieniłem.
- Całowaliście się? - To jest cios poniżej pasa!
- T..tak. - odparłem drapiac się po poliku. Zaprzeczenie i tak by nic nie poskutkowalo, a Kuroko by wiedział, ze kłamie.
- To teraz mi powiedz czy czułes się bezpiecznie w jego ramionach. Tylko szczerze.
- T..tak. - od powiedziałem już na serio zawstydzony i spościłem głowę.
- No to nie widzę żadnych przeciwwskazań dla tego zwiazku. Ale decyzja jaką podejmiesz należy już tylko do Ciebie Kagami-kun. Wierzę, że podejmiesz właściwą decyzję.
....
- Powiedziałem mu.
- Co zrobiłeś? - zapiszczał nagle rozradowany, blondyn do komorki.
- Wyznałem temu idiocie co do niego czuję.
- To wspaniale Aominecchi~ 
- Nie wiem. Może nie powinienem był tego robić.
- Nawet tak nie mów! Przynajmniej uswiadomiłeś Kagamicchiego w swoich uczuciach względem niego. Na pewno będzie wszystko dobrze~ Musisz być dobrej myśli Aominecchi~!
- No właśnie tego nie wiem. Minę miał dziwną. Nawet nie dałem mu nic powiedzieć, tylko poszedłem do swojego pokoju i się w nim zamknąłem.
- Co zrobiłeś?! - znowu zapiszczał, a oczyma wyobraźni widziałem jak się ze mnie naśmiewa. Powiem więcej. Nie musiałem tego widzieć, żeby być tego pewnym. W słuchawce było wyraźnie słychać zduszony śmiech blondyna.
- Kise przestań rechotać bo Cię zamknę w jednym pomieszczeniu z pająkami. - zaczynały mi na niego puszczać nerwy.
- Gomene Aominecchi. Po prostu nie rozumiem jak ktoś taki jak ty mógł tak po prostu stchurzyć.
- Czy coś śmiesznego jest w tym, ze boję się odrzucenia przez osobę którą kocham? - powiedziałem przez zaciśnięte zęby. Miałem szczerą ochotę przywalić modelowi w tą jego buźkę.
- W Twoim przypadku..
- Przypominam, że sam się obawiałeś co powie Tetsu. - przerwałem mu, a ten od razu zamilkł. Odezwał się dopiero po chwili.
- To po co mu to mówiłeś skoro się boisz?
- Bo.. bo nie mogłem tak dłużej. Przypomnij sobie jak było z Toba. Myślę, że na chwilę obecną ty najlepiej wiesz co czuję.
- Tak masz rację Aominecchi. - powiedział cicho chłopak.
- Ech. Dobra. Co ja ci będę dalej przeszkadzał.
- Ależ nie przeszkadzasz! - za opanował szybko model.
- Ale ja nie mam ochoty dalej z Tobą gadać.
- Uch.. No dobrze Aominecchi. Jak byś potrzebował jeszcze pogadać to bez wachania dzwoń. 
- Spoko. Pa. - rozłączyłem sie. Już trochę uspokojony położyłem się i poszedłem spać.
Rano obudziło mnie pukanie do drzwi. Domyślając się kto to jest, od razu poderwałem się i poszedłem otworzyć. Tak jak się spodziewałem w drzwiach stał Kagami. Czekałem, aż coś powie.
- Aomine.. - zaczął niepewnie. - chciałem powiedzieć, że dam ci odpowiedź ale jeszcze nie dziś. Poczekasz?
- Pewnie. Nic innego mi w sumie nie pozostało.
- Uhm.. to dobrze. - zajakał się.
- Coś jeszcze? - spytałem.
- Chcesz coś na śniadanie?
- Zjem cokolwiek zrobisz. Nie mam specjalnego zamówienia. 
- Okej. W takim razie śniadanie będzie.. za jakieś dwadzieścia minut.
- Yhym..
- Masz przyjść. - powiedział.
- Na pewno. - usmiechnałem się, pokazując rząd białych zębów, a chłopak momentalnie oblał się czerwienią i uciekł do kuchni.
... 
Przyszedłem na śniadanie tak jak nakazał mi Kagami. Jak zwykle stał przy garach ubrany w ten swój cudny fartuszek. Widzac mnie nakazał nakryć do stołu, a już po chwili jedliśmy w milczeniu. Dziś była niedziela więc miałem cały dzień na wymyślenie jak rozkochać w sobie tego czerwono włosego głąba, choć podejrzewam, że będzie to zbędne. Chłopak cały czas rzucał mi ukratkowe spojrzenia, a gdy napotykał moje to momentalnie jego poliki oblewały sie uroczym rumieńcem. 
- Ty z tym wczorajszym to tak na poważnie? - spytał po chwili.
- Myślisz, że mówił bym coś takiego gdyby to nie było prawdą? - spojrzałem na niego.
- N..nie. - spuścił głowę, a grzywka przysłoniła mu oczy.
- Nie długo się stąd wyprowadzę i będziesz miał mnie z głowy. - powiedziałem zupełnie świadom, że chłopak weźmie to sobie do serca.
- Wiesz już kiedy? - spytał cicho.
- W środę. Satsu znalazła dla mnie tanie mieszkanie. Długo tu nie zagościłem.. (tylko troche ponad miesiac) - zaskoczył mnie smutek dosłyszalny w moim głosie. Chłopak patrzył na mnie wielkimi oczymi z rozdziawioną buzią. Zapewne chciał coś powiedzieć, ale zbyt zszokowany tą informacją zaniemówił. Wstałem i podszedłem do niego. Położyłem dłoń na jego polikiu, a on spojrzał mi w oczy. Patrzyliśmy na siebie w milczeniu tak przez krotka chwilę. Nie wiem na co oczekiwałem. Chyba na to, że spróbuje mnie zatrzymać, lub zacznie błagać abym go nie opuszczał. Patrzył na mnie wzrokiem zbitego psa i chyba nie bardzo wiedział co ma zrobić. Ta chwila była zbyt krótką. Zabrałem dłoń patrząc na niego ze smukiem i poszedłem do swojego pokoju. 
...
- C..co? - wydukałem cicho, kiedy Aomine zniknął za drzwiami. Dlaczego tak szybko? Ma go tu nie być już za trzy dni?! Mam być tu sam? Zupełnie sam.. Poczułem ukłucie bólu w klatce piersiowej, a moja ręką automatycznie tam powędrowała. Chociaż może to i lepiej, że sie wyprowadza. Przy najmniej nie będę musiał dla niego już gotować.. Z tą myślą wstałem i zacząłem sprzątać po śniadaniu. Kilka minut później Ao wyszedł z domu bez słowa wyjaśnienia gdzie się wybiera, wiec zostałem sam. Posprzątałem trochę w mieszkaniu i ugotowałem coś na obiad. Zastanawiało mnie gdzie poszedł ciemno włosy chłopak, a kiedy tylko jego osoba zajmowała moje myśli czułem niepokój i ból w klatce piersiowej. W chwili w której nakrywałem do stołu do domu wrócił obiekt mojego rozstrojenia emocjonalnego. Powiadomił, że wrócił i podszedł do mnie żywym i pewnym krokiem nawet nie kłopocząc się aby ściągnąć buty. 
- Masz. - powiedział wystawiajac w moją stronę rękę. Spojrzałem na nią i dostrzegłem, że w dłoni trzyma jakiś świstek papieru. Wziąłem to od niego. - Pomyślałem, że może chciał byś się przejść ze mną jutro do kina.. Ale jeśli nie chcesz to nie nalegam.
- Aomine ja.. - ja co? Nie pójdę bo się boję tego co mogę do niego czuć? Spojrzałem na bilet w mojej dłoni. As pokolenia cudow, sam Aomine Daiki czekał teraz na to, aż coś odpowiem. - Ja.. pójdę z Tobą.- spojrzałem na niego niepewnie. 
- Cieszę się. - wyraźnie mu ulżyło. - Seans zaczyna się akurat kilka minut po Twoim treningu więc powinieneś zdążyć..
- Dziękuje. - uśmiechnąłem się lekko. - Etto.. no i zdążyłeś na obiad. Siadaj. 
- Mmm.. Mięcho. - oblizał usta widząc gotowaną wołowinę na stole i usiadł.
- Itadakimas. - powiedziałem również siadając i zacząłem jeść. Zerkałem jeszcze od czasu do czasu na Aomine, który zajadał ze smakiem.



1 komentarz: